+48 669 988 646

Zadbaj o swoje finanse osobiste. Pomagam KOBIETOM uzyskać finansowy spokój i niezależność!

dajeslowo@joannazdunczyk.pl

+48 669 988 646

Wywiad

O tym, jaką moc mają ubrania i skąd czerpać inspiracje na stylizacje rozmawiałam z Joanną Zakrzewską, osobistą stylistką i właścicielką „MiJos atelier”. Daję słowo! Joanna Zduńczyk: Czym dla Ciebie jest
O tym, po jakie zdjęcia przychodzą klienci do Justyny Prabuckiej i komu powinniśmy prawić więcej komplementów Wywiad przeprowadziła dziennikarka i copywriterka, właścicielka marki osobistej „Daję słowo! Joanna Zduńczyk”. „Daję słowo!
Intymna rozmowa z Emilią Nikoniuk – mamą czterech córek, założycielką „Stacji Dobrego Czasu” i Trenerką Formuły Geniuszu® Wywiad przeprowadziła zaprzyjaźniona z Emilią dziennikarka i copywriterka, właścicielka marki osobistej „Daję słowo!

Moje wywiady:

15 kwietnia 2025

„Zobaczyłam siebie kobietą”.

O tym, jaką moc mają ubrania i skąd czerpać inspiracje na stylizacje rozmawiałam z Joanną Zakrzewską, osobistą stylistką i właścicielką „MiJos atelier”.

 

Daję słowo! Joanna Zduńczyk: Czym dla Ciebie jest „MiJos”?

 

MiJos, Joanna Zakrzewska.: „MiJos” to miejsce, które powstało z miłości do ludzi i do nietuzinkowości. Po moich rodzicach mam to, że uwielbiam ludzi i bezpośredni kontakt z nimi, a jeśli chodzi o nietuzinkowość… to była ona widoczna u mnie już w dzieciństwie – zawsze ubierałam się trochę inaczej niż moje rówieśniczki. Zaczęłam od tworzenia biżuterii, już od dziecka. Pamiętam, że za kieszonkowe zamawiałam sobie małe paczuszki z koralikami i różnymi elementami i… tworzyłam. A w pamiętniku napisałam kiedyś, że chciałabym zostać stylistką.

 

DS.! J.Z.: Naprawdę?!

 

MiJos, J.Z.: Tak. Dość wcześnie wiedziałam, co chcę robić [szeroki uśmiech]. I poszłam do technikum, w którym uczyłam się materiałoznawstwa i projektowania ubrań. Dziś „MiJos” to nie jest dla mnie tylko butik z ubraniami. To oaza, w której kobiety tworzą swój styl. Dla części z nich, myślę, że dużej części, jest to terapia, a dla niektórych nawet wstrząs, ale… Uwielbiam to robić!

 

DS.! J.Z.: Asiu, widać, że Ty tym żyjesz, że to dla Ciebie jest wszystko!

 

MiJos, J.Z.: Tak, zdecydowanie [iskierki w oczach i uśmiech od ucha do ucha].

 

DS.! J.Z.: Czy oprócz ukończonego technikum masz jakieś wykształcenie w tym, co robisz?

 

MiJos, J.Z.: Zawód osobistej stylistki uzyskałam u Adama Chowańskiego. Możecie kojarzyć go z cyklu metamorfoz „W stroju Adama” w „Dzień Dobry TVN”. To super mentor, u którego dużo się nauczyłam! Szkoliłam się też u Osy Osobistej Stylistki, czyli Moniki Jurczyk i u Karoliny Domaradzkiej, krytyczki modowej, którą podziwiam za zupełnie inne podejście do mody niż klasycznej stylistki.

 

DS.! J.Z.: Duże nazwiska. A to, że szkoliłaś się u różnych osób nie kłóci się ze sobą? Wszystkie te postacie mają tę samą wizję w temacie mody?

 

MiJos, J.Z.: Zgadza się. Ja celowo wybrałam osoby, które są podobne do mojego wyobrażenia i stylu w modzie. Staram się nie ubierać sylwetek, ale osobowości. Gdy klientka przychodzi do „MiJos” i mówi, że chce ukryć jakimś ciuchem swój duży biust albo za duży brzuszek, to… nie tutaj, to zły adres.

 

DS.! J.Z.: Ok, mówisz, że ubierasz osobowość, a nie sylwetkę, ale… Ty nie znasz charakteru każdej swojej klientki…

 

MiJos, J.Z.: Ale to widać, totalnie to widać. Jestem w stanie rozszyfrować osobowość kobiety, która przychodzi do „MiJos” [uśmiech, a w głosie pewność siebie].

 

DS.! J.Z.: Wróćmy jeszcze na chwilę do Twoich początków i tej biżuterii, którą tworzyłaś…

 

MiJos, J.Z.: To było sześć lat temu. Wtedy mój punkt mieścił się na Manhattanie, na hali, w pomieszczeniu o powierzchni 14 metrów kwadratowych. Tam sobie dziubałam te kolczyki, bransoletki, naszyjniki i pierścionki, ale chciałam mieć coś jeszcze. Wprowadziłam wypożyczalnię sukien wieczorowych, ale… przyszła pandemia i to się nie utrzymało. Wtedy dostrzegłam, jak świetnej jakości są ubrania naszej polskiej produkcji, a wszędzie wokół pełno już było chińszczyzny i takiej… tandety… Powiedziałam temu DOŚĆ, ja chcę mieć u siebie prawdziwą jakość!

 

DS.! J.Z.: I masz.

 

MiJos, J.Z.: I mam. Staram się mieć rzeczy tylko polskiej produkcji.

 

DS.! J.Z.: Na jakiej zasadzie wybierasz ubrania, które wiesz, że warto sprowadzić do atelier?

 

MiJos, J.Z.: Szukam rzeczy ponadczasowych, klasycznych. Bo trendy trendami, ale warto mieć w swojej szafie bazę, która modna będzie zawsze.

 

DS.! J.Z.: A skąd czerpiesz inspiracje na kolejne stylizacje?

 

MiJos, J.Z.: Oglądam dużo pokazów mody w Internecie i obserwuję tych, u których się szkoliłam. A poza tym to moje klientki mnie inspirują – ich życie, ich codzienność, wyzwania i problemy, z którymi muszą się mierzyć.

 

DS.! J.Z.: Czy uważasz, że każda osoba, która prowadzi butik odzieżowy powinna umieć też doradzać klientkom?

 

MiJos, J.Z.: Tak. Sprowadzać ubrania i je sprzedawać może tak naprawdę każdy, ale… trzeba mieć gust i wyczucie. To powinna być pasja tej osoby, a nie tylko nastawienie na zarobek. Idealnie byłoby, gdyby prowadząca butik była po szkoleniach albo kursach w zakresie stylizacji.

 

DS.! J.Z.: Pomówmy o Twoich klientkach. Czy każda kobieta, która przychodzi do „MiJos” ma otwartą głowę? Jest gotowa na zmiany?

 

MiJos, J.Z.: Nie każda. Takie zmiany wizerunku nie dzieją się ot tak, do tego trzeba prób, po prostu. Klientka musi przede wszystkim nabrać do mnie zaufania, otworzyć się na przymierzanie różnych wariantów, a potem… dzieje się magia.

 

DS.! J.Z.: Bo ubrania mają moc…

 

MiJos, J.Z.: Kiedyś kobieta, którą ubierałam podczas pokazu organizowanego dla pań w pewnej instytucji, bardzo opierała się przed założeniem ubrania, które dla niej wybrałam. Mówię „proszę Cię, tylko przymierz” – przymierzyła i… powiedziała „zobaczyłam siebie kobietą”. Łzy wzruszenia stanęły mi w oczach, emocje w nas wybuchły…! Tamten moment był dla mnie potwierdzeniem, że kobiety nabierają świadomości tego, jak ważny jest dobry look.

 

DS.! J.Z.: Wiem, że często klientki proszą Cię o wystylizowanie ich na przykład do sesji zdjęciowych. Co jeszcze masz w swoich usługach?

 

MiJos, J.Z.: Tak jak wspomniałaś, jedną z moich usług jest stylizowanie do sesji, ale w butiku można skorzystać również z godzinnej konsultacji wizerunkowej, a także konsultacji na wyłączność z późniejszą opieką nad klientką. Takie spotkanie trwa od czterech do pięciu godzin, podczas których pracujemy nad twoim stylem. Klientka przyjeżdża do mnie ze swoją walizką pełną… czasem nietrafionych zakupów, czasem trosk i zmartwień, sentymentów, powodów do ukrywania swojego piękna…!

 

DS.! J.Z.: I Ty przebierasz te ubrania, decydując o tym, które wracają do łask, a które idą do śmieci?

 

MiJos, J.Z.: Absolutnie nie. Nigdy nie wyrzucam ubrań, które mają moje klientki, ale szczerze mówię, że na przykład „ten fason nie jest dla ciebie” albo „lepiej unikaj rzeczy w tym kolorze”. Jednak co klientka zrobi z tą wiedzą, to już zależy od niej… Czasem też sugeruję przeróbkę danej rzeczy, na przykład mówię, że „ta sukienka świetnie na tobie leży, ale przydałoby się, żeby była bardziej dopasowana do linii bioder”. I właśnie po takiej konsultacji klientka ma jeszcze moją opiekę.

 

DS.! J.Z.: To znaczy?

 

MiJos, J.Z.: Wysyła mi potem zdjęcia swoich stylizacji i pyta czy jest ok, a ja podpowiadam, żeby na przykład zmieniła buty na takie i takie, bo przecież ma je w szafie.

 

DS.! J.Z.: Pamiętasz rzeczy, które miała dana klientka?!

 

MiJos, J.Z.: Pamiętam [uśmiech]. Mam pamięć wzrokową.

 

DS.! J.Z.: Jak opisałabyś swoje klientki? Jakie są to kobiety?

 

MiJos, J.Z.: Wspaniałe! Teraz przychodzą do mnie już tylko takie fajne, równe babki, z którymi mogę swobodnie porozmawiać. Mają w sobie luz, nie lubią ubierać się od linijki, w tylko uporządkowany sposób, a właśnie bardziej niesztampowo. Są uważne, słuchają tego, co mówię i proponuję.

 

DS.! J.Z.: Dużo masz klientek powracających?

 

MiJos, J.Z.: Bardzo dużo.

 

DS.! J.Z.: A więcej jest powracających czy nowych?

 

MiJos, J.Z.: Powracających.

 

DS.! J.Z.: Twoja najmłodsza klientka, którą byłabyś w stanie wystylizować z rzeczy dostępnych w butiku…

 

MiJos, J.Z.: …mogłaby mieć 13 lat. Bez problemu znajdą się ubrania dla nastolatek. Z resztą przychodzą do mnie też mamy z córkami… A górnej granicy wieku nie ma! [uśmiech] Moda nie liczy lat.

 

DS.! J.Z.: Jakie jest Twoje marzenie?

 

MiJos, J.Z.: Zawsze marzyłam o tym, aby mieć swoją kolekcję. Chciałam stworzyć koszulę, która będzie połączeniem elegancji i codziennego luzu. Taką, którą będzie można ubrać na wyjątkowy event, ale nosić ją z przyjemnością, bo będzie też komfortowa i długo modna, czyli… coś na podobieństwo nieśmiertelnego jeansu, ale tak nie do końca…

 

DS.! J.Z.: To marzenie już udało się spełnić…

 

MiJos, J.Z.: Tak. Dostałam propozycję od polskiej marki, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i we współpracy stworzyliśmy set. Cały ten proces… od wyboru guziczków, po wypatrywanie kuriera, gdy przyjechał do mnie prototyp, aż po ostateczną wersję koszuli i spodni to było coś wyjątkowego. I teraz za każdym razem, gdy widzę jak moje klientki przymierzają ten zestaw, serce rośnie, no po prostu WOW! I nie wiem do końca na czym polega ten fenomen, ale każda kobieta wygląda w tym rewelacyjnie! Naprawdę, tak stylowo i z pewnością siebie… no wow!

 

DS.! J.Z.: To z jakiego materiału jest uszyty Twój set?

 

MiJos, J.Z.: Z jeansu, bawełny i odrobiny poliestru, aby na dłużej zachował swoją jakość.

 

DS.! J.Z.: To jedyne marzenie?

 

MiJos, J.Z.: Bardzo marzyłam też o tym, aby „MiJos” rozwinąć i jeszcze lepiej dopasować do potrzeb moich klientek.

 

DS.! J.Z.: A jakie są to potrzeby?

 

MiJos, J.Z.: To pójście w klienta bardziej premium. Świadomego, który oczekuje ode mnie jeszcze fajniejszych rzeczy i będzie motywował mnie do dalszego rozwoju. I dlatego mogę już dziś zdradzić, że… nawiązałam współpracę z Mimiką Leather – najwyższej jakości odzieżą skórzaną! A poza tym chciałabym się skupiać na metamorfozach kobiet.

 

DS.! J.Z.: Opowiedz, proszę, coś więcej o tym projekcie.

 

MiJos, J.Z.: „Przełomowe przemiany” skierowane są do kobiet raczej przedsiębiorczych, które szybko potrzebują zmiany, tu i teraz, ale takiej zmiany, która się w nich zakorzeni i pozostanie na bardzo długo. Od tego zadania specjalnego mam świetną ekipę: Magdę, Justynę i Darię – tworzymy świetny zespół (!) i jesteśmy w stanie totalnie odmienić styl kobiety, która chce z nową energią wejść w kolejny etap swojego życia. Widzę, że jest w tym ogromny potencjał i też potrzeba wśród kobiet… Moim marzeniem i wręcz misją jest przekonanie jak największej liczby z nich, że styl ubierania się jest bardzo ważny. Bo jak nas widzą, tak nas piszą i jak nas widzą, tak nam płacą.

 

DS.! J.Z.: Na jakich zasadach można zgłosić się do tego projektu?

 

MiJos, J.Z.: Przeprowadziłyśmy kilka przełomowych przemian bezpłatnie, na zasadzie poszerzenia portfolio, a teraz taka oferta wchodzi w zakres moich usług, czyli po prostu można taką metamorfozę wykupić.

 

DS.! J.Z.: Przewinęło się już w naszej rozmowie pojęcie potrzeb kobiet. Moją potrzebą zawsze była, na pierwszym miejscu, wygoda. Wolę ubrać się wygodnie, a na dalszym planie stawiam jednak to, żeby wyglądać modnie… Oczywiście na specjalne okazje ubieram się stosownie, ale mam wtedy poczucie, że muszę… wbić się w coś ładnego, mimo że niekoniecznie czuję się w tym dobrze, ale po prostu tego wymagają zwyczaje, modowy savoir vivre…

 

MiJos, J.Z.: Ja Cię doskonale rozumiem. Moja mama też wpajała mi do głowy, że na okazje trzeba wyglądać inaczej. Ale ubierając się w „MiJos” masz gwarancję, że będziesz mieć stylizacje dobrane na każdą okazję i zawsze będzie Ci wygodnie. Moje klientki idą w rzeczach z „MiJos” do pracy, a po niej mogą wyskoczyć na przykład na koncert, zmieniając w stylizacji tylko jeden element.

 

DS.! J.Z.: I tu dochodzimy chyba do sedna pojęcia „szafa kapsułowa”?

 

MiJos, J.Z.: Tak. Zaczyna się od totalnej bazy, czyli spodni z prostą nogawką i t-shirtu w jednolitym kolorze, do tego marynarka albo kamizelka, jakieś okrycie wierzchnie. Później, zależnie od okazji, tę granicę się przesuwa…

 

DS.! J.Z.: Nie masz u siebie w butiku lustra wyszczuplającego? [zaczepny uśmiech]

 

MiJos, J.Z.: Nie, nie! Mamy w „MiJos” cztery lustra. W każdym można się przeglądać do woli i sprawdzać, czy wygląda się tak samo [śmiech]. Mamy też lustro mobilne, aby pokazywać klientkom, jak wyglądają od tyłu.

 

DS.! J.Z.: Jak Ty lubisz się ubierać?

 

MiJos, J.Z.: Bardziej elegancko niż otoczenie tego wymaga. Gdziekolwiek nie idę, staram się wyglądać stylowo, nawet jeśli muszę gdzieś wyskoczyć tylko na chwilę, w dresie, to zawsze ubieram do tego perły. Naszyjnik z perłami to takie moje… Uwielbiam dodatki! Wybieram ubrania swobodne, ale zawsze z nutką elegancji.

 

DS.! J.Z.: Masz legginsy w swojej szafie?

 

MiJos, J.Z.: Mam, jedną parę [uśmiech]. Czarne, klasyczne, noszę je do dużej marynarki i na siłownię.

 

DS.! J.Z.: A swojego męża i synka też stroisz? Może „stroisz” to niewłaściwe słowo… Pomagasz im dobierać stylizacje?

 

MiJos, J.Z.: Czasami tak, chociaż mój mąż jest dość oporny [śmiech]. Ostatnio był sam na zakupach i po powrocie do domu mówi do mnie „zaszalałem jak twoje klientki” [głośny śmiech]. Generalnie robi zakupy sam, czasem idę z nim i patrzę, co wybiera – jak muszę, to interweniuję! A mój syn jest przeuroczy! Rewelacyjnie rozróżnia kolory, a w weekendy sam wybiera ubrania i mówi: „Dzisiaj to ja sam się wystylizuję” [śmiech].

 

DS.! J.Z.: Ha ha, słodziak. Przypomnij, ile ma lat?

 

MiJos, J.Z.: Siedem.

 

DS.! J.Z.: Ciuchy dla niego kupujesz w sieciówkach czy szukasz bardziej oryginalnych…?

 

MiJos, J.Z.: Lubię „myBasic” i „Timi”, ale to głównie dlatego, że on jest bardzo szczupły i potrzebuje ubrań szytych na miarę. Większość sieciówkowych po prostu z niego spada.

 

DS.! J.Z.: Często widzisz ubrania z „MiJos” gdzieś na kobietach?

 

MiJos, J.Z.: Taaak i to jest takie miłe! Miałam kiedyś taką sytuację: do butiku trafiły płaszcze zebra, tylko trzy sztuki. Jeden wzięłam ja, drugi – Magda fryzjerka i trzeci – moja klientka, pani doktor. I to właśnie z nią minęłam się raz na przejściu dla pieszych, a obie byłyśmy w tych płaszczach! Dla mnie to było prawdziwe WOW, tak fantastycznie się poczułam, że to ciuch z mojego atelier, no mega uczucie! Od razu miałam jeszcze lepszy dzień!

 

DS.! J.Z.: Super, to na pewno musi być miłe!

 

MiJos, J.Z.: Tak samo, gdy dziewczyny poznają u siebie nawzajem stylizacje ode mnie i mówią „Ooo, ubierasz się w „MiJos” – to widać!” [błysk szczęścia w oku i szeroki uśmiech].

 

DS.! J.Z.: Stylizacje u klientek powtarzają się?

 

MiJos, J.Z.: Absolutnie nie. Każda stylizacja jest inna, bo dopasowana do osobowości. Ubierając kobiety, chcę, aby wypłynęła ich energia, żeby pokazać ich charakter. Dlatego rzeczy kupione w MiJos na każdej z nas wyglądają inaczej.

 

DS.! J.Z.: Mam wrażenie, że nam, Polakom ogólnie mówiąc, łatwiej przychodzi kogoś skrytykować niż powiedzieć coś miłego. Kobieta kobiecie też może prawić komplementy, prawda?

 

MiJos, J.Z.: Oczywiście, ale nie na zasadzie „ale fajną masz sukienkę”, tylko „ale super wyglądasz w tej sukience”.

 

DS.! J.Z.: Bo nie komplementujesz rzeczy, ale osobę…

 

MiJos, J.Z.: Tak, to jest różnica. A najlepiej chwalić umiejętności.

 

DS.! J.Z.: Co masz na myśli?

 

MiJos, J.Z.: „Ale super sobie poradziłaś z tym zadaniem”, na przykład w pracy. A ona świetnie sobie poradziła, bo czuła się pewnie, miała w sobie moc, którą dała jej bardzo dobra stylizacja. To wszystko jest ze sobą powiązane… Albo gdy to kobieta jest osobą reprezentującą daną firmę – jeździ na targi, różne wydarzenia i jest bardzo dobrze ubrana, w rzeczy jakościowe, świetnie zestawione ze sobą, to wartość tej firmy wzrasta. Jej wiarygodność również, a fakt, że osoba w niej pracująca zwraca uwagę na schludny i stylowy wygląd wpływa na jej postrzeganie jako osoby kreatywnej.

 

DS.! J.Z.: Zdecydowanie, a taka kreatywność może przekładać się na wykonywaną pracę.

 

MiJos, J.Z.: Tak jest.

 

DS.! J.Z.: Wiesz z czym ja zazwyczaj mam problem, dopełniając stylizację? Z butami! Są jakieś złote zasady jakie obuwie ubierać do jakiego rodzaju spodni?

 

MiJos, J.Z.: Jeśli masz buty, które nie wiesz do czego pasują, to ubierasz je do spodni z szeroką nogawką. Bo takie zakryją obuwie, będzie widoczny tylko przód butów. I wygląda to dobrze. Najbardziej problematyczne, moim zdaniem, są krótkie botki – one często potrafią wyglądać niechlujnie. A już najgorzej jak z butów wychodzą skarpetki…

 

DS.! J.Z.: A jak ktoś nie lubi, nie czuje się w spodniach z szeroką nogawką?

 

MiJos, J.Z.: Trzeba mierzyć, trzeba szukać takich, które będą w końcu odpowiadać. Błędem jest wskoczyć w jedną rzecz i zamykać się na to, co już sprawdzone, co lubimy. My, kobiety, zatrzymałyśmy się na tym, co było dla nas fajne i komfortowe w 2000 roku. A warto się otworzyć i próbować innych fasonów i połączeń.

 

DS.! J.Z.: Wracając jeszcze na chwilę do Twojego męża… Masz w nim wsparcie?

 

MiJos, J.Z.: Ogromne! Od samego początku pomagał mi tworzyć „MiJos”. Gdy tamten box na hali okazał się już za mały, bo klientki czekały po czterdzieści minut w kolejce do przymierzalni, zaczęłam szukać większego lokalu. Znalazłam ten, w którym teraz jest „MiJos” i pytałam mojego Adama o radę, a on powiedział coś pięknego: „Jak czujesz, to idź w to”.

 

DS.! J.Z.: Wow!

 

MiJos, J.Z.: Naprawdę, wszystko tutaj zrobił sam, jest cudowny… Nawet jak ja czegoś nie widzę, on mówi, że widzi i że zrobi tak, żeby było pięknie. Jest turbo zaangażowany, a ja taka wdzięczna, że go mam! I chciałabym jeszcze wspomnieć o mojej cudownej siostrze – Justynie, która też mi tutaj pomaga. Ma zupełnie inny styl niż ja, ale część klientek nawet woli pójść do niej [uśmiech]. Jak przychodzą panie spokojne, takie bardziej… wyważone, to trafiają właśnie do Justyny. Ona je dopieści, otuli swoim spokojem i otoczy opieką…

 

 DS.! J.Z.: A nieco ekstrawaganckiej Asi się boją [śmiech]

 

MiJos, J.Z.: Niektóre ponoć tak… [głośny śmiech]

 

DS.! J.Z.: Masz to skrzywienie zawodowe, że zwracasz uwagę na to, jak ludzie są ubrani? Wiesz, bez oceniania, po prostu z automatu zerkasz, a Twój mózg coś krzyczy?

 

MiJos, J.Z.: Tak… Najbardziej nie lubię, gdy kobiety noszą spodnie rurki i te krótkie botki. Razi mnie też logo firmy wydrukowane na pasku od torebki – to tak psuje cały look!

 

DS.! J.Z.: Masz swój ulubiony kolor?

 

MiJos, J.Z.: Lubię wszystkie nieoczywiste, ale mam słabość do różu rubinowego.

 

DS.! J.Z.: Dbanie o ubrania kupione w „MiJos” – czy marynarki, garnitury, eleganckie spodnie rekomendujesz prać w pralni chemicznej?

 

MiJos, J.Z.: Na przykład swetrów z wełny nie trzeba prać tak często, jak my myślimy, że trzeba. Szczególnie, gdy mają fason luźny, nieprzylegający do ciała, to wystarczy je wywietrzyć! Jeśli przebywasz w pomieszczeniu, w którym czuć przykładowo zapach papierosów, nie musisz potem swetra wełnianego prać, naprawdę wywietrz go, po prostu. Jeśli chodzi o garnitury czy marynarki, na metce jest informacja, żeby prać ręcznie. Ja wkładam do pralki i nic się z nimi nie dzieje – mam to sprawdzone. Jeśli coś się skurczy, bo to wiskoza, więc ma prawo, to wystarczy rozprasować, mocno naciągnąć i rozprasować – materiał wróci do swojego rozmiaru. Nie wolno tylko suszyć w suszarce bębnowej.

 

DS.! J.Z.: Teraz pralki też mają odpowiednie programy do prania ubrań delikatnych czy jeansów…

 

MiJos, J.Z.: Zgadza się, można prać bez problemu. Naturalnym jest też, że w miejscu, gdzie nosimy torebkę, materiał się skulkuje – to normalne, a nie błąd materiału. Wystarczy to potem potraktować golarką.

 

DS.! J.Z.: Zmierzamy do końca naszej rozmowy o modzie i „MiJos”, ale chciałabym Cię jeszcze poprosić o kilka uniwersalnych rad, ogólnych, w zakresie ubrań.

 

MiJos, J.Z.: Ok. To po pierwsze, unikamy akrylu w ubraniach, akryl to zło! Po drugie warto pamiętać o tym, że do jakościowych rzeczy nie powinno ubierać się t-shirta kupionego w sieciówce, który po kilku praniach stracił już kolor czy fason. Nie mieszamy tych dwóch gatunków ubrań, bo to widać, a to nie jest fajne. I po trzecie, łączenie złota ze srebrem jest jak najbardziej w trendach, można łączyć te dwa kruszce, tylko to też trzeba umieć zbalansować.

 

DS.! J.Z.: A naszyjnik nosimy jeden czy kilka?

 

MiJos, J.Z.: Ja staram się nosić kilka. Nawet do pereł zakładam jeszcze jeden, dłuższy wisiorek, aby zbalansować proporcje.

 

DS.! J.Z.: Tworzysz jeszcze biżuterię czy już nie masz na to czasu?

 

MiJos, J.Z.: Na pewno mam mniej czasu, ale na specjalne zamówienia jeszcze czasem tworzę. Albo gdy sama potrzebuję czegoś wyjątkowego, na przykład na sesję zdjęciową, to z miłą chęcią siadam w swojej pracowni i tworzę.

 

DS.! J.Z.: Twoja obecność w social mediach – czy wejście do tego świata było dla Ciebie naturalne czy wymagało jakiejś pracy nad sobą?

 

MiJos, J.Z.: Przyszło mi naturalnie. Wiedziałam, że o „MiJos” chcę powiedzieć, żeby ludzie dowiedzieli się o tym miejscu, a sociale to świetne miejsce do tego. Wiem, że nie działam według starannie zaplanowanej strategii, a powinnam, ale staram się być autentyczna.

 

DS.! J.Z.: A korzystałaś z jakichś konsultacji marketingowych w zakresie działania w mediach społecznościowych?

 

MiJos, J.Z.: Tak, z kilku. Ich wartość była ok, sporo się dowiedziałam, ale… nie byłam potem w stanie przenieść tego na moje kanały. Bo to trzeba czuć, myślę, że robić to po prostu po swojemu. To jest mój biznes, to do mnie przychodzą klientki – ja je znam i muszę wiedzieć, jak do nich mówić, również w socialach. Dla mnie naturalnym jest, że biorę telefon do ręki i mówię, czasem głupoty [uśmiech], ale jestem sobą. Ostatnio zdarzyło mi się, że ktoś z mojego bliższego otoczenia, oglądając moje nagrywki, nazwał mnie wariatką.

 

DS.! J.Z.: Tak na serio...? I co zrobiłaś?

 

MiJos, J.Z.: Absolutnie mnie to nie zraziło do dalszego działania, wręcz przeciwnie – pomyślałam sobie „wariatka? Ja ci jeszcze pokażę wariatkę!” [śmiech].

 

DS.! J.Z.:  I tym szalonym akcentem zbliżamy się do końca naszej rozmowy…, ale mam jeszcze dla Ciebie kilka tak zwanych szybkich strzałów. Co wybierasz: wiosna czy jesień?

 

MiJos, J.Z.: [dłuższa chwila zastanowienia] Jesień

 

DS.! J.Z.: Kot czy pies?

 

MiJos, J.Z.: Pies

 

DS.! J.Z.: Słone czy słodkie?

 

MiJos, J.Z.: Słone

 

DS.! J.Z.: Książka czy film?

 

MiJos, J.Z.: Ostatnio książka

 

DS.! J.Z.: Autor polski czy zagraniczny?

 

MiJos, J.Z.: Zagraniczny

 

DS.! J.Z.: Morze czy góry?

 

MiJos, J.Z.: Góry!

 

DS.! J.Z.: Komedia czy thriller?

 

MiJos, J.Z.: Komedia

 

DS.! J.Z.: Wypad spontaniczny czy zaplanowany?

 

MiJos, J.Z.: Spontaniczny

 

DS.! J.Z.: Wino czy piwo?

 

MiJos, J.Z.: Wino

 

DS.! J.Z.: Namiot czy hotel?

 

MiJos, J.Z.: Chyba hotel

 

DS.! J.Z.: Skok na bungee czy skok do wody?

 

MiJos, J.Z.: Na bungee

 

DS.! J.Z.: Spacer czy rower?

 

MiJos, J.Z.: Rower! Dziś też przyjechałam do pracy rowerem, z młodym na bagażniku [parsknięcie], po drodze odstawiłam go do szkoły.

 

DS.! J.Z.: Pizza czy kebab?

 

MiJos, J.Z.: Pizza! Uwielbiam!

 

DS.! J.Z.: Ostre czy łagodne?

 

MiJos, J.Z.: Łagodne

 

DS.! J.Z.: Róże czy tulipany?

 

MiJos, J.Z.: Róże

 

DS.! J.Z.: Sauna czy jacuzzi?

 

MiJos, J.Z.: Sauna

 

DS.! J.Z.: Rosół czy pomidorowa?

 

MiJos, J.Z.: [chwila milczenia] Obie… Ale rosół mojej mamy!

 

DS.! J.Z.: Szpilki czy trampki?

 

MiJos, J.Z.: Trampki

 

DS.! J.Z.: Gorszy jest ból gardła czy ból głowy?

 

MiJos, J.Z.: Ból głowy

 

DS.! J.Z.: To już wszystko. Asiu, baaardzo dziękuję Ci za rozmowę!

 

MiJos, J.Z.: Dziękuję również, było mi bardzo miło!

 

 

Wywiad przeprowadziła dziennikarka i copywriterka, właścicielka marki osobistej „Daję słowo! Joanna Zduńczyk”.

+48 669 988 646

dajeslowo@joannazdunczyk.pl

Dostępność: od poniedziałku do piątku w godz. 9.00-16.00

Daję słowo! Joanna Zduńczyk z siedzibą w Dąbrówce Tczewskiej, ul. Nowa 18,  83-111 Dąbrówka Tczewska, NIP: 5932499489, REGON: 526574202.

 

Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie treści oraz zdjęć jest zalecane.

Obowiązek informacyjny przed połączeniem zgód na przetwarzanie danych (zobacz)

 

 

Realizacja: Plutowski.pl